13 stycznia 2015

Zapach fiołków III- ostatni.

Minęło trzy miesiące.
Marta patrzy przez okno na zabawy Piotra z psem.Wyciągnął go z morza dwa miesiące temu. Ktoś może wyrzucił go  z statku? Pies usiłował dopłynąć do brzegu, tracił siły. Dobrze, że Piotr go w porę zauważył. Wszedł do morza tak jak stał, w spodniach. Przyniósł mokrego do domu i prosił: - mamo ratuj, znalazłem go. Zobacz jaki wyczerpany. Od tamtej pory nie rozstaje się z nim.  Razem  znikają na długich spacerach i razem wracają  głodni jak wilki. Ten pies bardzo pomógł Piotrowi. Piotr coraz częściej zadawał pytania. Wie już, że mieszkał w Warszawie.  Kiedyś narysował  na kartce papieru, dom - cofa się w myślach Marta. Powiedział, że w takim chciałby zamieszkać. Zamarłam, - to był szkic domu, który kiedyś zaprojektował dla Natalii. Jest architektem. Zapamiętałam dokładnie. Dostęp do morza i ten cudowny ogród, który miał cieszyć oczy  Natalii. Więc przeszłość jest w nim.Trzeba tylko znaleźć sposób, by ją wydobyć z niego.Zawsze wiedziałam, że ciągnie go do mieszkania nad morzem. Został w Warszawie ze względu na Natalię. Potem urodziła się Magda, a On czekał cierpliwie jak Natalia powie, - zgoda, wyprowadźmy się do Gdańska, wybuduj dla nas dom. W tym dniu, co zginęła, wracając od fryzjera, chcieli mnie zaprosić na uroczystą kolację.Wybrali miejsce pod przyszłą zabudowę. 
Magda dopiero po kilku tygodniach powiedziała mi o tych planach.
- idę, idę - telefon nagle wyrwał Martę z zadumy i z bolesnych wspomnień.
- dzień dobry babciu, dzisiaj przyjeżdżam i zostanę przez całe święta.
- naprawdę?- bardzo się cieszę kochanie...- głos  Marty  nagle załamał się z wzruszenia. Dobrze, że Magda trajkotała jak najęta i nie zauważyła.
- mam nadzieję, że tato jest w takiej dobrej formie jak mówiłaś ostatnio? -myślę, że wreszcie mnie pozna?- wiesz, że tak bardzo czekam na to....
- wiem, skarbie wiem- Marta udała, że nie słyszy wzruszenia Magdy.
- Jestem dobrej myśli, kochanie - wiesz? ostatnio jak dzwoniłaś, pierwszy raz tato zapytał, kto dzwonił.
- naprawdę? - i co powiedziałaś babciu?
- jak to co, prawdę - dzwoniła twoja córka Magda.A tato powiedział: aha, fajnie byłoby ją zobaczyć. 
- jejku, babuńku jak się cieszę! - Proszę cię nie mów, że będę dzisiaj. Niech to będzie niespodzianka ok?  - dobrze, dobrze, nie powiem.
Marta, sama jest ciekawa, jak jej syn zareaguje na widok córki. Przez rok jej nie poznawał. Potem miała termin wyjazdu i nie była obecna gdy przywiozła go do domu. Sama też jest ciekawa jak wygląda teraz Magdusia. Mówi, że rozjaśniła włosy i ma takie jak miała mama.
Dzwonek do drzwi.
Marta otwiera i w tym momencie, nogi ugięły się pod nią. - boże Magda, jaka ty jesteś podobna teraz do mamy!
- wiem babciu, bo jestem jej córką, ha, ha, a gdzie tata?
- wyszedł z psem, zaraz powinni wrócić na obiad.
- świetnie, to zdążę jeszcze się przebrać i odświeżyć.
Minęło 15 minut. Piotr właśnie wszedł do kuchni i upomina się o obiad. Nagle zbladł. Zaczął biegać  nerwowo po pokojach. - Piotrze, Piotrze co się dzieje - czego szukasz ?! - Marta odkłada talerz.
- kto tu był, kto tu był !!!!!ten zapach, ten zapach ! - gdzie ona jest !!!
- synu, uspokój się, to Magda przyjechała, jest w łazience.
- gdzie ona jest, gdzie ona jest...!- Marta patrząc na syna, jest przerażona. Zachowuje się jakby oszalał.
-Magda, Magda wychodź, z ojcem coś niedobrego się dzieje, szybko !
- już wychodzę...
Piotr, patrzy na wchodzącą córkę. Złapał głęboki oddech, znieruchomiał i zbladł jak ściana...Natalia?
- aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- jego przeraźliwy krzyk nie pozwolił na żaden ruch. Ani Magdzie, ani Marcie.Podbiegł do Magdy i zamknął ją w ramionach.Nie wypuszczę cię już  nigdy ze swoich ramion nigdy! nigdy ! nigdy!nigdy !
- tato, tato, to ja, Magda, nie mama, nie Natalia, proszę, brak mi tchu...tato....
Marta trzęsącymi rekami wykręca numer do doktora. - błagam, proszę przyjechać, mój syn dostał jakiegoś szału ...
Nagle Piotr zwolnił uścisk i wypuścił Magdę z ramion. Upadł na podłogę.
Po chwili  wszedł doktor i szybko chwycił rękę, badając puls.
- spokojnie, moje panie, spokojnie, zaraz oprzytomnieje,  zemdlał. Zrobię mu zastrzyk. Wzmocni serce.
- panie Piotrze, panie Piotrze, doktor energicznie klepie Piotra po twarzy.

Po chwili Piotr otworzył lekko oczy. Spojrzał na Magdę. Łzy jak grochy, uwolniły się spod  powiek. Zasnął. - Proszę pozwolić mu pospać, moje panie - cicho powiedział doktor. Mam nadzieję, że obudzi się tym Piotrem, którym był dawniej. Proszę mi powiedzieć, co go wprowadziło w taki stan?
- myślę, że widok córki.Teraz jak rozjaśniła włosy jest bardzo podobna do mamy- szeptem mówi Marta.
- babciu, ja myślę, że to ten zapach. Zapach fiołków. Tych perfum, zawsze używała mama. Kupiłam je. Pamiętasz jak nazywał ją często "moja fiołkowa dziewczyna"?Tak bardzo chciałam... by wrócił... do siebie.Tak bardzo chciałam się przytulić do taty. Jak dawniej...
 Szloch Magdy, uwolnił tak długo ukrywany żal. Udzielił się też Marcie. Doktor też dyskretnie otarł łzę.
Na drugi dzień rano.
- Dzień dobry moje kobietki, czuję, że mamy sobie dużo do powiedzenia, prawda córeczko? -Piotr jak dawniej puścił łobuzersko oko do córki
ale może najpierw jakieś małe śniadanko dostanę? - głodny jestem mamuśka jak sto wilków!
- hau, hau, hau! - o, "Mors" też , ha, ha, ha! .
 
Koniec:)
Człowiek sam dla siebie bywa niespodzianką. Są sytuacje, że wydaje mu się- nie, nie przeżyje. Szczególnie, gdy straci kogoś bliskiego. Na chwilę... lub na zawsze.Wiele razy"upadnie"i podniesie się.Dopóki jest choć jedna osoba, która kocha....
*
ps.to tak na złapanie oddechu, mały odlot od rzeczywistości.:)czeka nas nerwówka "na scenie", prawda? cóż "trza" przeżyć i to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz