11 grudnia 2015

Wróciłeś na chwilę...

Nadzieja umarła. Razem z nią ..mój mąż. Chorował od pół roku. Raz było lepiej, raz gorzej. (dom, szpital, na zmianę)Lekarze powiedzieli, 2 dni wcześniej, że już nic nie mogą więcej zrobić.  To zabrałam do domu, tak szybko, jak udało się zorganizować wszystko, łącznie z łóżkiem.  Żałuję, że nie wcześniej. Liczyłam na cud ? Lekarze niepotrzebnie dawali mi nadzieję, do nich mam żal...Mógł już  tydzień być w domu. Dzisiaj przywieźli - 14 .30. Odszedł o 17. 45. - w domu. Wcześniej obiecałam mu, że tak będzie...ale to zbyt późno się stało. Może nie zaliczyłby ostatniej szpitalnej  infekcji i dłużej pobył sobie w domu ? Cóż....długo mnie to pomęczy...wiem.
- Czekaliśmy,...mieli założyć mu sondę.Termin miał na 14. 12. Nowa infekcja, przekreśliła wszystko. Wcześniej, nie był w stanie przełykać pokarmu po wylewie inaczej, jak zmiksowany. Od dwóch miesięcy, nawet z tym miał problemy.Walczył dzielnie. Zaczęli podawać mu dożylnie pokarm, w między czasie .Cieszył się, że po sondzie wróci wreszcie do domu. Mogłabym go karmić.
 Jest mi źle, jest mi bardzo źle..na duszy. Tyle pytań. Odpowiedzi nie ma. On leży teraz w drugim pokoju..zimny. Jutro go pozwoliłam zabrać. Nie, nie boję się. Jestem bardzo wyciszona. Ta ostania noc i poranek należy tylko do mnie.... Słucham muzyki. Potem go zabiorą i ...spalą. A ja rozsypię prochy po lesie. Tak jak chciał.  Zachowam go w sercu. Na zawsze. Bez symboli i sztucznej otoczki.

Wyścieliłam ci drogę
       płatkami czerwonej róży
pięknem i zapachem
            niech towarzyszą Ci            
w ostatniej podróży...
 ____

"Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci"
Wisława Szymborska



 ps. nigdy się nie skarżę, nie żalę...pewnie jutro pożałuję momentu szczerości. Cóż, nawet taka "siłaczka" jak ja...ma też swoje chwile słabości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz