***
"To jedna z najbardziej smutnych diagnoz, jakie przeczytacie o nas
samych. Stajemy się zgorzkniałym, podejrzliwym i zamkniętym w ramach swego focha społeczeństwem
Z najnowszych badań CBOS wynika, że rośnie niechęć Polaków praktycznie do wszystkich nacji- do sąsiadów, przyjaciół, strategicznych partnerów. Nie ma narodu, do którego pozytywny stosunek deklarowałoby więcej niż 44procent ankietowanych."
Taki tekst wskoczył mi dzisiaj w oczy z GW. (nigdy nie wiem co może mnie zainspirować do pisania):)
***
Przypomniałam sobie o moich znacznie wcześniejszych obserwacjach. Taki stan nie stał się faktem z dnia na dzień. Narastał latami. Niewątpliwie miała wpływ na to polityka i stopniowo bo stopniowo ale polepszająca się sytuacja materialna obywateli. Potem świat otworzył się. Można było jeździć na wczasy, na wycieczki za granicę.itp. Otwieraliśmy oczy ze zdziwienia. Widzieliśmy, że jednak można żyć lepiej, godniej. Każdy na swój sposób nadganiał jak mógł swoje zapóźnienia edukacyjne. Poprawiał komfort życia i bycia. Nie każdemu się udało. Bo nie mogło. Z wielu niezależnych od niego przyczyn po drodze. Wielu w tej gonitwie ulegało też słabościom typowym dla człowieka. Inni zaharowywali się każdego dnia ponad siły.
Chcieli szybko i lepiej od sąsiada. Byli gośćmi w domu. Potem zdziwieni, że nagle nie umieją dogadać się z rodziną. Frustracje, rozwody, samobójstwa, choroby. Jednym słowem bardzo ludzkie dramaty. Tak, taka była cena w poszukiwaniu lepszego życia. Technika też nie stała w miejscu. Wyszła na przeciw tym, którzy cierpią rozłąki. Takie komunikatory jak F-T - S, ułatwiały na pewno...Na jakiś czas. Jednak po latach można śmiało powiedzieć, że taki styl stał się zmorą, by nie powiedzieć trucizną dla współczesnego pokolenia.
Społeczeństwa jak automaty. Przestały rozmawiać ze sobą. Bez wciśnięcia guziczka w komórce, na komp. zaraz po przebudzeniu, ciężko zacząć dzień. Oczywiście nie ma samych minusów . Plusy również są, jak najbardziej. Dla umiejących korzystać z nich. W tej całej karuzeli, możemy być nawet anonimowi. Przedstawiać się jak chcemy. Nie zdradzać kompleksów czy wręcz problemów psychicznych. Chwalić się dokonaniami, osiągniętymi celami itd.itd. Wszystko w sieci można. Ile w tym wszystkim prawdy? W każdym razie zgorzkniałych, podejrzliwych, fałszywych, chorych z nienawiści ludzi jest mnóstwo. Podejrzewają wszystkich o wszytko.Zwykła chęć deklaracji drobnej pomocy, już jest podejrzana. Ciekawe jak za to będę musiała, musiał się "odwdzięczyć", co ja z tego będę miał jak pomogę itd.itp. Dawanie i przyjmowanie, jako zwykłego odruchu człowieka, stało się passe...Tak jak różne etapy koleżeństwa.
Dopóki jest miło, pochwały, przytakiwania, pełna zgoda, jest ok. W momencie powiedzenia prawdy co nam sprawiło przykrość w jakimś momencie, nagłe zaskoczenie. Nie jesteśmy gotowi na inny scenariusz niż ten, który sobie z góry założyliśmy. To trudna sztuka. Rozumiem. Jednak życie pokazuje, że bez prowadzenia dialogów, czy to w rodzinie, w małżeństwie czy w partnerstwie, pomiędzy koleżeństwem, czy przyjaciółmi trudno układają się relacje. Następują rozstania, zerwania itd. Każdy oczywiście stawia "swoją diagnozę". Jednak czy wychodzi zwycięsko po każdym konflikcie?
Problem braku umiejętności prowadzenia dialogu, zawsze będzie i pozostanie problemem.Z biegiem lat, bardziej dokuczliwym. Z mojego osobistego doświadczenia, wiem, że b. trudno o prawdziwą przyjaźń. Często okazuje się wydmuszką. Dlatego nauczyłam się zawsze mówić na wstępie: uważaj, ja mówię wprost, jeśli coś mnie zaboli w twoim zachowaniu. Tego się uczyłam i tego się trzymam.
Nie udaję, nie ugniatam w głowie i w sercu. Nie knuję "strategii zemsty"nie sięgam "dna obmawiania". Po co? Brzydzę się tym. Szkoda energii.
Tak przygotowuje się drogę od podstaw, do czegoś pięknego. Prawdziwej przyjaźni. Rozmawiamy i uczymy się nawzajem od siebie i siebie. Nie obrażam się za prawdę. Forma jednak musi być wypowiedziana bez epitetów i podniesionego tonu, szczerze. Wręcz zawsze oczekuję jej. Każdy ma wady. Jednak one nie muszą ranić innych. Wzajemny szacunek, szczerość, to podstawa budowania jakichkolwiek relacji. Zawsze. Oczywiście jestem też pierwsza do wybaczania.
To nie jest jednak regułą...
Mnie się udało od tej strony. Przyjaźnie przetrwały w realu (od "nastu do dzieści" lat)do tej pory.
Sieciową też mogę się pochwalić. Przyznaję, że nie było łatwo tu budować zaufanie. Tym bardziej, że wcześniej były pomyłki, to naturalne. Wreszcie natrafiłam na osoby, które jak ja, nie są szybkie do bliższej znajomości, nie lubią tłoku i nie są uzależnione od 'klików". Krok po kroku, cierpliwie...😃 (na dokładkę ONE jedynaczki)😉 wydało to owoc na razie w postaci cennych 8 lat nauki rozmawiania ze sobą:) Mam nadzieję na dalsze:)
To zgoda na fochy i dąsy również...żeby nie było nudno:)) Zawsze zwycięży to, co powinno.Czyli zaufanie i zdolność do ciepłych uczuć, plus magiczne słowo w obrocie - przepraszam. Nic nie jest podane na tacy:)
****
Ciągle żyję nadzieją, że solidarność w narodzie zwycięży ! :) Spadną klapki z oczu i ludzie nauczą się rozmawiać ze sobą w realnym świecie. W pracy, na ulicy...bez komunikatorów. Z kontaktem wzrokowym i dotykiem ciepłych rąk. Wtedy łatwiej będzie zrozumieć może, że porządek w KRAJU czas zrobić. Winnych dzielenia społeczeństwa, jak i obecnego podziału w kościele czas rozliczyć. Taniec nienawiści, przerwać.
Miłego tygodnia życzę zaglądającym i wreszcie ciepełka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz