Słuchając tego, musiałam "zleźć" z drabiny bo moc wstąpiła we mnie, hi, hi, :) Wykorzystałam ten moment na ruszanie się, tańcowanie i sprawdzanie kondycji kości. Nie powiem, że nie zasapałam się, bo i owszem, ale jak krew szybciej krąży to chyba dobrze?😓:) Jednak, żeby mózgu mi nie zalała, zrobiłam przerwę na posiłek i nawodnienie.😀
Przewijały się obrazy i wspomnienia, które lubię i te o których wolałabym zapomnieć:)
Wszystko złe, stopiło się jednak w cudownej muzyce. Jak zawsze powtarzam, dla mnie jest lekarstwem. Sprawia cuda. Wszelkie tęsknoty za kimś lub za czymś, stają się jakby lżejsze...(rozumiesz?):)
ps.Nawet wczorajsza wścieklizna gdy słuchałam kłamstw pana MM. w Strasbourgu, zamieniła się dzisiaj w rodzaj współczucia. Opiekun w niebiesiech i jego nie oszczędził w swej łaskawości. Takim rozumem pokarać, o la, la, to może tylko wyjątkowy sadysta:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz